Minął już ponad tydzień, kiedy zniesiono zakaz wchodzenia do parków. Dziwna to sytuacja, kiedy to, co było dotąd ogólnodostępną, najczęściej nieogrodzoną przestrzenią publiczną zostaje zamknięte. Jak w ogóle można coś takiego ZAMKNĄĆ?!
Takie doświadczenie, które mam nadzieję nigdy się nie powtórzy, jest w moim odczuciu szansą na nowe spojrzenie na zieleń miejską, a w szczególności na parki. Na głębszą refleksję nad naszym stosunkiem do zieleni w mieście.
Powtarzamy, że przestrzeń publiczna, to dobro wspólne, a zieleń to szczególnie, ale “wspólny” znaczy w naszej kulturze trochę “niczyj”. Jako osoby korzystające z parków mamy mgliste pojęcie na temat tego, co trzeba robić, żeby dobrze funkcjonowały. Wiemy, że są jakieś służby, które w razie potrzeby wymienią połamaną przez wandali ławkę albo usuną drzewo, które się przewróciło w trakcie wichury. Jednak żeby wiedzieć, jaki wydział urzędu jest za to odpowiedzialny, albo znać nazwisko i telefon inspektora sprawującego bezpośredni nadzór na danym terenem, to już rzadkość. A do tego jeszcze pozostaje świadomość kosztów, które generuje właściwa troska o zieleń.
Taka sytuacja znajduje odbicie w decyzjach polityków zasiadających na stanowiskach zarządców miast. Zieleń znajduje się najczęściej na końcu długiej listy potrzeb, jakie generuje przestrzeń publiczna. A skoro głosy wołające o poszanowanie parków są mniej słyszalne niż opinie zatroskanych o dziury w drogach, stan budynków użyteczności publicznej, czy bezpieczeństwo lub edukację, to i fundusze przyznawane na bieżącą pielęgnację i rozwój zieleni są relatywnie niewielkie, bo przecież “nie żałujmy róż, kiedy płoną…” (tu wstawcie tematy z nagłówków gazet😉 )
Postarajmy się jednak powiedzieć raz jeszcze zdanie: “Zieleń miejska, parki to dobro wspólne.”
Od nas wszystkich zależy jak będziemy je kształtować, utrzymywać i z nich korzystać. Marzy mi się, żeby coraz więcej parków i terenów zieleni miało swoich opiekunów… grupę osób, mecenasów, społeczników, aktywistów, pasjonatów, specjalistów…, którzy wspierają miasta i gminy w utrzymaniu i animowaniu tych terenów zieleni. Wsparcie takie mogłoby polegać na współpracy z urzędnikami dbającymi o dany teren, na tworzeniu “zielonego lobby” na poziomie lokalnym, ale również na powoływaniu do życia organizacji pozarządowych, które starałyby się o pozyskiwanie środków na utrzymanie konkretnych parków.
Tego typu inicjatywy są dosyć powszechne w niektórych krajach, ale to temat na osobny wpis, który, jeśli interesuje Was ten temat, chętnie opracuję. Jeśli tak, to napiszcie o tym do mnie przy pomocy maila, w komentarzach na moim instagramie (@slowgarden.design) albo na fejsbuku.
A propos fejsbuka. Po zamknięciu parków, kiedy tęsknota za zielenią sięgnęła zenitu, postanowiliśmy stworzyć grupę dla miłośników parków. Nazywa się Chodźmy do parku! Ma charakter otwarty, więc każdy, kto ma swoje ulubione, zielone miejsce, może pokazać je innym dodając zdjęcia, a także dzieląc się historiami, które łączą Was z daną przestrzenią. Dołączajcie do nas, zapraszajcie znajomych i wrzucajcie fotki swoich ulubionych zielonych okolic. Wymieniajmy się przyjemnością, którą daje nam kontakt z przyrodą.
Tu możesz dołączyć do grupy: https://www.facebook.com/groups/chodzmydoparku/